Kocham Ciebie
Kazimiera Zawistowska
Kocham Ciebie, bo wracasz Ty mi wiosnę złotą
Mej młodości i jasne powracasz miraże.
Twój cień trwa przy mnie, jakby wierne straże,
Twój cień, mej duszy przywołań tęsknotą.
Niech więc ramiona mię Twoje oplotą -
Zasłoń oczy - dziś w przyszłość nie chcę patrzeć ciemną,
Chcę zapomnieć, że życie za mną i przede mną -
Chcę zapomnieć o wszystkim, co nie jest pieszczotą.
Tak dziś ciemno i zimno... Daj mi Twoje oczy!
Twoje oczy rozświetlą marzenia ogrody...
Tam dźwięk - złoto - purpura - alabastrów schody -
I korowód weselny barwi się tęczowo.
Tak dziś ciemno i zimno... a nad moją głową
Sny majaczą złowrogie... Daj mi Twoje oczy!...
Kocham Ciebie, bo wracasz Ty mi wiosnę złotą
Mej młodości i jasne powracasz miraże.
Twój cień trwa przy mnie, jakby wierne straże,
Twój cień, mej duszy przywołań tęsknotą.
Niech więc ramiona mię Twoje oplotą -
Zasłoń oczy - dziś w przyszłość nie chcę patrzeć ciemną,
Chcę zapomnieć, że życie za mną i przede mną -
Chcę zapomnieć o wszystkim, co nie jest pieszczotą.
Tak dziś ciemno i zimno... Daj mi Twoje oczy!
Twoje oczy rozświetlą marzenia ogrody...
Tam dźwięk - złoto - purpura - alabastrów schody -
I korowód weselny barwi się tęczowo.
Tak dziś ciemno i zimno... a nad moją głową
Sny majaczą złowrogie... Daj mi Twoje oczy!...
Chciałabym
Kazimiera Zawistowska
Kazimiera Zawistowska
Chciałabym, z tobą poszedłszy w zaświaty,
Wtulić się w jasność jakiejś białej chaty
I wszystkie słońcu skradzione uśmiechy
Wpleść w miękkie złoto jej żytnianej strzechy;
I w takiej chacie, odciętej od sioła,
Pojąc sic cisza, rozlana dokoła,
I patrząc co dzień na wstające zorze,
Czuć w duszy własnej to Królestwo Boże
Wielkiej miłości - i czuć przy swej głowie
Twa głowę piękną jak młodość i zdrowie...
I zapomniawszy, czym wpierw było życie,
W zaczarowanej swej duszy błękicie
Prząść z nieskończonej kądzieli Wieczności
Nić promienistą Wiary i Miłości.
Wtulić się w jasność jakiejś białej chaty
I wszystkie słońcu skradzione uśmiechy
Wpleść w miękkie złoto jej żytnianej strzechy;
I w takiej chacie, odciętej od sioła,
Pojąc sic cisza, rozlana dokoła,
I patrząc co dzień na wstające zorze,
Czuć w duszy własnej to Królestwo Boże
Wielkiej miłości - i czuć przy swej głowie
Twa głowę piękną jak młodość i zdrowie...
I zapomniawszy, czym wpierw było życie,
W zaczarowanej swej duszy błękicie
Prząść z nieskończonej kądzieli Wieczności
Nić promienistą Wiary i Miłości.
Cieniem byłeś ty dla mnie
Kazimiera Zawistowska
Kazimiera Zawistowska
Cieniem byłeś ty dla mnie, bladym, wątłym cieniem.
Jak kwiat w wodzie odbity, tracąc woń, kolory,
Żywego tylko kwiatu ma nikłe pozory -
Tak w twych oczach oczu innych szukałam wspomnieniem.
O minionym śnie byłeś dla mnie tylko śnieniem
I przy tobie me myśli, błędne meteory,
Tęczą wspomnień barwiły ów kwiat różnowzory,
Ów kwiat żywy wciąż we mnie - któregoś ty cieniem.
I czasem żal mi ciebie, bo ci jestem dłużną.
Żary duszy twej padły na opokę twardą.
I czasem żal mi ciebie, żeś nie poszedł z wzgardą,
Żeś nie poszedł ode mnie ty, karmion jałmużną!
Tylko został gdzieś w głębi twej pokornej duszy
Jak ślad bicza, pręg krwawy od krwawych katuszy.
Jak kwiat w wodzie odbity, tracąc woń, kolory,
Żywego tylko kwiatu ma nikłe pozory -
Tak w twych oczach oczu innych szukałam wspomnieniem.
O minionym śnie byłeś dla mnie tylko śnieniem
I przy tobie me myśli, błędne meteory,
Tęczą wspomnień barwiły ów kwiat różnowzory,
Ów kwiat żywy wciąż we mnie - któregoś ty cieniem.
I czasem żal mi ciebie, bo ci jestem dłużną.
Żary duszy twej padły na opokę twardą.
I czasem żal mi ciebie, żeś nie poszedł z wzgardą,
Żeś nie poszedł ode mnie ty, karmion jałmużną!
Tylko został gdzieś w głębi twej pokornej duszy
Jak ślad bicza, pręg krwawy od krwawych katuszy.
Ciszy, ach ciszy
Kazimiera Zawistowska
Kazimiera Zawistowska
Ciszy, ach ciszy! Daj mi twoje dłonie,
Błękitne światłem, ochłodzone rosą -
Jak kwiatem nimi opleć moje skronie,
Niech mi sen, spokój i chłód nocy niosą.
Ciszy, ach ciszy! Włosów falą złotą
Przed moim wzrokiem skryj ust twych pożary...
Bądź dziś posągom podobna martwotą,
Bądź dziś urokiem nie dotkniętej czary.
Błękitne światłem, ochłodzone rosą -
Jak kwiatem nimi opleć moje skronie,
Niech mi sen, spokój i chłód nocy niosą.
Ciszy, ach ciszy! Włosów falą złotą
Przed moim wzrokiem skryj ust twych pożary...
Bądź dziś posągom podobna martwotą,
Bądź dziś urokiem nie dotkniętej czary.
Idziesz ku mnie?
Kazimiera Zawistowska
Kazimiera Zawistowska
Idziesz ku mnie?... Poza mną las krzyżów sczerniały,
Więc strudzonam już bardzo... czczych szukałam cieni.
Po życiowych gościńcach pielgrzymie sandały
Opylając w błotnistej łez i krwi bezdeni.
Zwiędłe kwiaty, blademu urągając czołu,
Wyostrzają się w kolce cierniowej obręczy -
A dłonie grzebią w urnie stygłego popiołu
Swój umarły, a świetlny ongi, sen młodzieńczy.
O biedny, wyszydzony, na strzępy podarty,
Śnie młodzieńczy o jasnym gmachu kryształowym -
Gdzie zaklęty królewicz, śniąc na lutni wsparty,
Ust mych czekał, by życiem natchnęły go nowym!
O sny zwiędłe, o kwiaty otrząśnięte z rosy!
Błękitne nad strumieniem niezabudek twarze!
O wonne młodym zielem polne sianokosy!
0 cicho rozespane stepowe cmentarze!
Wszystko widzę dziś znowu w szeleście Twych kroków -
Słyszę baśnie i wonie z ogrodów młodości -
1 czuję, jak Twe dłonie już z błękitnych mroków
Idą po mnie, o Dobra, o pełna Litości...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Lecz czemuż się do Ciebie trzeba wlec tak długo!...
I wpierw gorycz ssać z kwiatów bezwonnych korony...
I wpierw wargi napoić przydrożną trza strugą -
Aż przesytu dławiące w pierś się wedrą szpony,
Aż w Rozpaczy się przejrzym upiornej źrenicy,
Wężem Wstrętu omdlałe opaszem ramiona -
I strudzeni się staniem jak bladzi pątnicy
Na Golgocie swych marzeń, gdzie Bóg w prochu kona.
Więc strudzonam już bardzo... czczych szukałam cieni.
Po życiowych gościńcach pielgrzymie sandały
Opylając w błotnistej łez i krwi bezdeni.
Zwiędłe kwiaty, blademu urągając czołu,
Wyostrzają się w kolce cierniowej obręczy -
A dłonie grzebią w urnie stygłego popiołu
Swój umarły, a świetlny ongi, sen młodzieńczy.
O biedny, wyszydzony, na strzępy podarty,
Śnie młodzieńczy o jasnym gmachu kryształowym -
Gdzie zaklęty królewicz, śniąc na lutni wsparty,
Ust mych czekał, by życiem natchnęły go nowym!
O sny zwiędłe, o kwiaty otrząśnięte z rosy!
Błękitne nad strumieniem niezabudek twarze!
O wonne młodym zielem polne sianokosy!
0 cicho rozespane stepowe cmentarze!
Wszystko widzę dziś znowu w szeleście Twych kroków -
Słyszę baśnie i wonie z ogrodów młodości -
1 czuję, jak Twe dłonie już z błękitnych mroków
Idą po mnie, o Dobra, o pełna Litości...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Lecz czemuż się do Ciebie trzeba wlec tak długo!...
I wpierw gorycz ssać z kwiatów bezwonnych korony...
I wpierw wargi napoić przydrożną trza strugą -
Aż przesytu dławiące w pierś się wedrą szpony,
Aż w Rozpaczy się przejrzym upiornej źrenicy,
Wężem Wstrętu omdlałe opaszem ramiona -
I strudzeni się staniem jak bladzi pątnicy
Na Golgocie swych marzeń, gdzie Bóg w prochu kona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz